„Wychodzę!” – czyli finał 11-miesięcznego serialu z Wildersem w roli głównej
Aktualności | 04-06-2025 | 12:30 | Czas czytania: 2 minuty
W Holandii rząd rzadko upada w spektakularny sposób. Ale jak już upada, to z rozmachem godnym greckiej tragedii i montażem rodem z reality show. We wtorek rano Geert Wilders ogłosił, że PVV opuszcza koalicję, kończąc tym samym polityczną telenowelę pod tytułem „Najtwardsza polityka azylowa świata”. W efekcie premier Dick Schoof złożył rezygnację na ręce króla, a nowe wybory odbędą się jesienią.

Chłopiec, który krzyczał „azyl!”
Od początku było wiadomo, że PVV to partia osobliwa – bez członków, zjazdów, struktur. Wszystko kręci się wokół jednej osoby – Wildersa. I tak jak w 2012 roku rozbił rząd Ruttego, tak teraz… rozbił swój własny.

W ciągu 11 miesięcy Wilders groził wyjściem z koalicji więcej razy niż niejedna teściowa sugerowała, że się wyprowadza 😀

Obietnica „najostrzejszej polityki” vs. rzeczywistość
W maju ogłoszono „najtwardszy pakiet azylowy” w historii. Miało być:
- odwołanie prawa do stałego pobytu,
- deportacje, gdy kraj pochodzenia staje się „bezpieczny”,
- ograniczenie łączenia rodzin,
- zakaz pomocy prawnej dla uchodźców.

Ale problem pojawił się już na starcie. Partnerzy nie chcieli zgodzić się na ogłoszenie „kryzysu azylowego”, który pozwoliłby ominąć parlament. NSC domagało się, by wszystko przechodziło legalnie, a minister Faber (z PVV) nie była w stanie przekonać kogokolwiek, że to ma sens.
A jak to się zaczęło?
Jeszcze zanim powstał rząd, Wilders wpadł w furię, bo senat VVD nie zablokował tzw. „prawa rozproszenia”, które nakładało obowiązek przyjmowania uchodźców na gminy. Groził już wtedy zerwaniem rozmów. Prawo ostatecznie obiecano skasować – i to był warunek jego wejścia do rządu.

Ale potem było tylko gorzej. Rada Stanu rozjechała projekt ustawy Faber, mówiąc, że to nie rozwiązuje niczego, a jedynie przeciąża system.
Kiedy groźby przestają działać
W lutym Wilders znów groził – ale nikt już nie drgnął. VVD powiedziała wprost: „Te groźby zaczynają być męczące.”

Sondaże zaczęły spadać. PVV, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej mogła liczyć na 50 mandatów, zaczęła tracić grunt. CDA, wcześniej polityczny plankton, nagle zyskuje. Tematy? Już nie migracja. Teraz wszyscy patrzą na Trumpa, gospodarkę i obronność.
Ostatnia zagrywka: konferencja i ultimatum
Wilders zwołał spontaniczną konferencję. Ogłosił nowy pakiet „jeszcze twardszych” regulacji i dał partnerom ultimatum: albo podpisujecie sześć punktów, albo PVV wychodzi. Ale nikt już nie chciał grać w tę grę. Liderzy BBB, VVD i NSC stwierdzili, że… przecież już się zgodzili. Tylko wykonanie należy do PVV i ich minister.

Wilders znów krzyknął „wilk!” – i tym razem nikt się nie ruszył. Nawet dziennikarze mieli miny jak po trzecim sezonie serialu, który już dawno powinien był się skończyć.
I po wszystkim

Rząd się rozpadł. Wilders przeszarżował i zamiast zapisać się w historii jako pogromca migracji, zapisał się jako człowiek, który zdemolował własny plan, własny rząd, i własną wiarygodność. A teraz… nowe wybory, kampania, obietnice. I zapewne kolejny odcinek „Wilders kontra reszta świata” – tylko widownia już trochę znudzona 😉
(holandia.online/wnl/MediaNL/Rijksoverheid/foto(s):AI/archiwum)