Hollandse Nieuwe 2025: Dlaczego Holendrzy się tym ekscytują?
Aktualności | 18-06-2025 | 10:30 | Czas czytania: 3 minuty
Co roku ten sam rytuał: biała cebulka, chorągiewka w barwach Holandii i śledź zawisający nad rozdziawioną buzią. Ale o co tak naprawdę chodzi z Hollandse Nieuwe i dlaczego Holendrzy traktują go niemal jak skarb narodowy? Sprawdzamy! 🇳🇱🐟🥳
Czym właściwie jest Hollandse Nieuwe?
Hollandse Nieuwe to nie byle jaki śledź, tylko osobnik z konkretnego sezonu, przygotowany według ściśle określonych zasad. Po pierwsze: musi to być śledź z Morza Północnego, poławiany między majem a czerwcem, zanim zacznie tarło. Po drugie: musi zawierać przynajmniej 16% tłuszczu. Po trzecie: nie może być gotowany ani wędzony. Śledź jest oczyszczany z wnętrzności, z wyjątkiem trzustki, która odpowiada za fermentację w solance. To dzięki niej śledź dojrzewa, zyskując kremowy smak i delikatną strukturę.

Brzmi wykwintnie? Może. Ale to wciąż surowa ryba z solanki, podawana na plastikowej tacce z cebulą. Bon appétit!
Sezon na śledzia i narodowy spektakl konsumpcji
Oficjalna sprzedaż Hollandse Nieuwe rusza w 2025 roku 18 czerwca. Pierwsza beczka śledzia, tzw. „eerste vaatje” zawierająca około 45 śledzi, trafia dzień wcześniej symbolicznie do króla, lub „do rąk innych „ważnych osobistości” a dalej na licytację na cele charytatywne. Potem rusza lawina: kilkaset ton Hollandse Nieuwe zalewa kraj i każdy może się poczuć jak król… albo przynajmniej jak jego podniebienie.

Wydarzeniu temu często towarzyszy festyn znany jako Vlaggetjesdag, czyli „Dzień chorągiewek„, odbywający się tradycyjnie w Scheveningen kilka dni później (w tym roku w sobotę 21 czerwca). To święto samego rybołówstwa i tradycji morskich, ale dla większości ludzi: po prostu świetna okazja do zjedzenia śledzia pod chmurką.

W tym czasie stoiska rybne w całym kraju przybierają barwy narodowe, a śledzie często bywają serwowane z miniaturową holenderską flagą wbitą w grzbiet ryby — jakby to była zdobycz wojenna albo jakiś rybny 'kebab patriotyczny’.

W 2025 roku Vlaggetjesdag w Scheveningen nie odbędzie się jednak w tradycyjnej formie na nabrzeżu portu ze względu na odbywający się kilka dni później szczyt NATO w Hadze. Organizatorzy planują „alternatywny program„, „on tour” w różnych miejscach Scheveningen i Hagi, ale nie będzie to ten sam wielki festyn portowy. To dość istotna zmiana na ten rok. Warto to zaznaczyć, bo jeśli ktoś planuje jechać na Vlaggetjesdag do Scheveningen w 2025, może być rozczarowany.

Jak się to je?

Są trzy główne sposoby:
- Klasycznie: za ogon, do góry nogami, w całości do ust. Widok nie dla wrażliwych ani dla wegan.
- Na tacy: pokrojony na kawałki, z cebulką i ogórkiem kiszonym. Dla amatorów estetyki i czystych rąk.
- W bułce (broodje haring): wersja dla zabieganych, średnio ortodoksyjna, ale praktyczna.
Niektórzy Holendrzy jedzą śledzia niemal z nabożeństwem, inni traktują to bardziej jako folklor. Turysta najczęściej będzie go jeść z lekkim grymasem, robiąc sobie zdjęcie na Instagram. A potem szukać gumy miętowej.
Fakty, o których nie miałeś pojęcia

- Hollandse Nieuwe to produkt chroniony. Nie może nosić tej nazwy, jeśli nie spełnia określonych warunków.
- Rocznie Holendrzy zjadają około 70 milionów śledzi. To więcej niż liczba turystów próbujących go dla lajków.
- Najwięcej śledzi sprzedaje się… w czerwcu, ale reszta roku to też śledziowy biznes – dzięki zamrażarkom.
- Śledzie są mrożone tuż po połowie, a potem rozmrażane i dojrzewane lokalnie. Czyli „świeżość” według planu!

Gdzie w Holandii zjeść najlepszego śledzia?

- Scheveningen: na deptaku przy molo, zaraz po zejściu z plaży. Do śledzia piasek w zębach gratis.
- Rotterdam: na Markthalu lub przy starym porcie. Industrialny klimat, hipsterskie śledzie.
- Amsterdam: na starym mieście, najlepiej poza trasą wycieczek. Tam, gdzie nie widać wiatraków z plastiku.
- Haarlem: z automatu rybnego. Tak, dobrze czytasz — śledź z vending machine’a. High-tech meets fish breath.

A jeśli nie lubisz ryb? Cóż, Hollandse Nieuwe to nie tylko smak. To całe wydarzenie kulturowe, rytuał i okazja do wspólnego celebrowania holenderskości. Choćby tylko raz w roku i choćby z zamkniętymi oczami. I zatkanym nosem 😉
(holandia.online/wnl/foto(s):Pixabay/Pexels/AI/archiwum)