PILNE! Holenderski Rząd ALARMUJE! Atak Izraela na Iran: Czego NIE MÓWIĄ nam media?!

Aktualności | 14-06-2025 | 10:30 | Czas czytania: 4 minuty

Holenderski rząd „zaniepokojony”, politycy „apelują o spokój”. Tymczasem z irańskich obiektów nuklearnych, które zostały trafione, napływają niepokojące doniesienia o skażeniu. Czy ten bliskowschodni konflikt właśnie zyskał swój radioaktywny, chemiczny posmak, zagrażając nie tylko pokojowi, ale i zdrowiu wszystkich naokoło? Witajcie w nowej rzeczywistości!

No to mamy to, drodzy Czytelnicy Wiatraczka. Ledwo zdążyliśmy ochłonąć po korporacyjnych grach w tęczowe chowanego, a już Bliski Wschód serwuje nam dawkę adrenaliny, która mogłaby zasilić całą elektrownię. Izrael zaatakował instalacje nuklearne w Iranie. I choć holenderski gabinet, z urzekającą manierą, wyraża „ubolewanie” i apeluje o „spokój„, to z cichych korytarzy Agencji Energii Atomowej docierają wieści, które każą nam pytać: czy ktoś jeszcze słyszy ten dzwon na trwogę, czy tylko ja i ty?

Holenderski rząd uważa atak za „alarmujący”… i tyle.

Premier Dick Schoof, w swoim stylu godnym mistrza korporacyjnej dyplomacji, określił ataki jako „alarmujące„. Alarmujące. Wyobraźcie sobie. To jak nazwać tonący statek „niepokojącym incydentem„. Apeluje też do wszystkich o „zachowanie spokoju i powstrzymanie się od dalszych ataków i represji„. No tak, bo przecież strzały w powietrze zawsze kończyły konflikty. Klasyka!

Pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Caspar Veldkamp, niczym doświadczony negocjator na targu tulipanów, wezwał do „maksymalnej powściągliwości„. Rozmawiał ze swoimi odpowiednikami w Izraelu i Iranie (pewnie z nadzieją, że magicznie wrócą do „zrównoważonej stabilności” przy kawce). Z „ubolewaniem” stwierdził, że „Izrael poczuł się zmuszony do podjęcia tej akcji militarnej„, jednocześnie z rozbrajającą szczerością przyznając, że holenderski rząd „nie wie, jakie konkretne informacje skłoniły Izrael do działań„. Brawo! Wygląda na to, że tutejsza dyplomacja działa na zasadzie „nie wiem, ale się wypowiem„.

Cisza o… skażeniu? Agencja atomistyki bije na alarm!

I tu właśnie zaczyna się prawdziwy dramat, obok którego „zaniepokojenie” holenderskich polityków brzmi jak skarga na zepsutą maszynę do kawy. Według najnowszych, nieoficjalnych, ale alarmujących doniesień płynących z Agencji Energii Atomowej, atak na irańskie instalacje nuklearne wywołał… skażenie radioaktywne i chemiczne!

Tak, drodzy Państwo, to nie jest już tylko kwestia dyplomacji, ropy czy polityki. To kwestia naszego powietrza, wody i zdrowia. Atak na obiekty związane z programem nuklearnym ma swoje niezapowiedziane, paskudne konsekwencje. Czyżby nikt w Hadze nie słyszał o promieniowaniu? Czy nikt nie odświeżył sobie lekcji z Czarnobyla, gdzie „alarmujące” zaczynało się dużo później, niż trzeba? W obliczu doniesień o skażeniu, nagle te wszystkie apele o „spokój” brzmią… zabawnie. Albo przerażająco beztrosko.

„Zaniepokojeni” na tle radioaktywnych chmur?

Pełniący obowiązki ministra obrony Ruben Brekelmans, z miną jakby właśnie odkrył, że skończyło się piwo, ostrzegł, że sytuacja na Bliskim Wschodzie „ulega eskalacji„. No bez przesady, Panie ministrze, odkrył Pan Amerykę! „To budzi w nas wielki niepokój” – dodał. I oczywiście, „obawy o irański program nuklearny są uzasadnione„. Ale nie, „interwencja wojskowa teraz nie jest właściwą odpowiedzią„. Zawsze wybieramy „drogę dyplomatyczną„. Tę samą, która pozwoliła na rozwinięcie tego programu, prawda?

Veldkamp, żeby nie było, że Izrael jest osamotniony w swoich „zmartwieniach„, podkreślił, że „obawy o irański program nuklearny są dzielone międzynarodowo„. Bo przecież to pocieszenie, że nie tylko Holandia jest „zaniepokojona„, kiedy dym unosi się znad Bliskiego Wschodu, niosąc ze sobą coś więcej niż tylko opary wojny.

Parlamentarna karuzela poglądów (każdy kręci w swoją stronę)

A co na to holenderski parlament? Oczywiście, jak zwykle, podzielony.

  • Frans Timmermans (GL–PvdA): Standardowo, apeluje o „wszelkie środki dyplomatyczne, by zapobiec eskalacji i rozlewowi krwi„. Nic nowego pod słońcem.
  • Dilan Yesilgöz (VVD): Prawie proroczo ostrzega, że „ta nowa wojna regionalna” może dotknąć także Europę i podkreśla znaczenie wydatków na obronność i międzynarodową dyplomację. Czyli jak zawsze: wydawać więcej, żeby było bezpieczniej, a potem być „zaniepokojonym„.
  • Ulysse Ellian (VVD): Jego ojciec uciekł z Iranu, więc on z mediów społecznościowych dumnie ogłasza, że „perski lew powstanie„, a Irańczycy „nie chcą niczego więcej niż wolności i końca tego reżimu mułłów z jego Gwardią Rewolucyjną„. Tu już jest konkret, bez dyplomatycznych gierek.
  • Geert Wilders (PVV): Lider skrajnej prawicy i zagorzały zwolennik Izraela, dziękuje Benjaminowi Netanjahu za działanie przeciwko „terrorystycznemu islamskiemu państwu Iran i jego zdolnościom nuklearnym, które, ze złymi intencjami, stanowią poważne zagrożenie dla Izraela i całego świata„. Tu przynajmniej wiadomo, kto za kim stoi. Bez korporacyjnych uśmiechów.

Co dalej? Apel o spokój na tle radioaktywnej mgły?

Sytuacja jest, jak to ujęli holenderscy ministrowie, „alarmująca„. My byśmy dodali: potencjalnie katastrofalna. W czasie, gdy politycy debatują nad „spokojem” i „powściągliwością„, z Bliskiego Wschodu nadciąga coś, co może wykraczać poza polityczne deklaracje i granice państw. Skażenie radioaktywne i chemiczne to nie jest temat na dyplomatyczny lunch. To powód do natychmiastowego działania, a nie wyrażania „ubolewania„.

Pozostaje nam czekać, czy „zaniepokojenie” holenderskiego gabinetu przerodzi się w coś więcej niż tylko puste słowa, zanim „radioaktywny spokój” zapanuje na dobre… wszędzie…

(Holandia.online/wnl/MediaNL/foto(s):Pixabay/AI/archiwum)

Wiatraczek
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.