Holandia Prowincja Po Prowincji: Gdzie Jeszcze Da Się Żyć Normalnie?
Aktualności | 16-08-2025 | 12:30 | Czas czytania: 6 minut
Wyobraź sobie, że po latach tyrania w holenderskich fabrykach, magazynach i biurach przychodzi myśl: „a może by tak gdzieś spokojniej, taniej, z mniejszą ilością papierków do podpisania i z podatkiem, który nie udaje raty kredytu hipotecznego?”. No właśnie….

Bo prawda jest taka, że w Holandii koszty życia potrafią różnić się diametralnie w zależności od prowincji. To nie jest tak, że wszędzie płacisz tyle samo i jedyną różnicą jest pogoda (która i tak jest wszędzie taka sama – czyli byle jaka). Nie. Tutaj naprawdę miejsce zamieszkania może zdecydować o tym, czy Twoja emerytura starczy na spokojne życie i rower elektryczny, czy tylko na rower bez dzwonka 😉

Dlatego zrobiliśmy to zestawienie: od prowincji, gdzie portfel się przeciąga i ziewa z nudów, po tę, gdzie portfel leży pod respiratorem. Nie tylko dla tych, którzy chcą się przeprowadzić „na starość”, ale też dla wszystkich ciekawych, dlaczego Drenthe żyje jak król za grosze, a Zuid-Holland liczy kasę nawet za oddychanie morskim powietrzem.

#12 – Drenthe – Król taniości

Tu czas płynie wolniej, a ceny nieruchomości nie przyprawiają o zawał. W Drenthe przestrzeń jest za darmo, korków praktycznie nie ma, a sąsiada poznasz dopiero po kilku latach mieszkania. Podatki lokalne należą do najniższych w kraju, a jedyny „luksus” w cenniku to porządny rower górski, żeby dojechać do sklepu. Portfel żyje tu jak na wczesnej emeryturze – powoli i bez stresu 🙂
#11 – Zeeland – Morze, spokój i sezonowa przebitka

Poza sezonem turystycznym Zeeland jest niemal sielanką: rybka z kutra, spacer po plaży i ceny, które nie wysysają ostatnich euro z konta. Ale wystarczy, że słońce wyjdzie w czerwcu, a pojawią się goście z Randstad – i nagle bułka kosztuje jak lunch w mieście. Jednak poza lipcem i sierpniem można tu żyć wygodnie, ciesząc się ciszą i pocztówkowymi widokami, które w Randstad byłyby sprzedawane na minuty 😀
#10 – Overijssel – Złoty środek

Overijssel to taka prowincja „w sam raz”: ceny nie są niskie jak w Drenthe, ale i nie przypominają randstadzkich koszmarów. W Zwolle czy Enschede zapłacisz więcej niż w mniejszych miejscowościach, ale nadal jest to poziom, który nie powoduje bólu przy opłacaniu rachunków. Jest tu równowaga między dostępem do usług a kosztami życia, więc portfel oddycha pełną piersią 🙂
#9 – Friesland – Ląd tani, prom drogi

Na lądzie Friesland to wciąż jedna z bardziej przystępnych prowincji – dużo natury, umiarkowane ceny, powolne tempo życia. Ale kiedy wsiadasz na prom w stronę którejś z tutejszych wysp, czujesz, że wchodzisz do innej ligi cenowej. O wyspach będzie w dodatku, ale już tu powiemy: Friesland to prowincja o dwóch twarzach – przyjaznej dla mieszkańca stałego i wymagającej dla amatora „wyspiarskiego raju” 😉
#8 – Groningen – Mieszanka studenta i rolnika

Miasto Groningen to studencka stolica północy – co oznacza większy popyt na mieszkania i wyższe ceny najmu. Ale poza miastem życie jest tanie, spokojne i wręcz sielskie. Mniej korków, więcej przestrzeni i mniejsze opłaty lokalne. Idealne miejsce, jeśli potrafisz żyć z dala od „wielkich atrakcji” – bo tutaj atrakcją jest np. cisza na polu kukurydzy 😀
#7 – Flevoland – Młoda i póki co przystępna

Prowincja zbudowana z morza – dosłownie. Mieszkania i domy stosunkowo nowe, infrastruktura nowoczesna, a ceny wciąż niższe niż w Randstad. Ale uwaga: Almere, jako sypialnia Amsterdamu, zaczyna coraz mocniej podkręcać średnią. Jeszcze jest taniej niż w sąsiednich prowincjach, ale trend jest jasny – tanio tu już było 🙁
#6 – Gelderland – Duża, zróżnicowana i średnio droga

Gelderland to prowincja o wielu obliczach: Arnhem i Nijmegen mają ceny porównywalne z droższymi częściami kraju, ale w mniejszych miasteczkach i wsiach można żyć znacznie taniej. Duży plus: sporo zieleni i przestrzeni, a minus – bliskość Randstad na zachodzie, co podnosi ceny w tamtym rejonie 😉
#5 – Limburg – Pagórki, wino i dodatkowa marża za widok

Najbardziej „nietypowa” holenderska prowincja: z pagórkami, winnicami i klimatem, który bardziej przypomina Belgię niż resztę kraju. Koszty życia umiarkowane, ale Maastricht i Valkenburg to już kategoria „turystyczna”, gdzie za cappuccino płaci się jak za wejście do muzeum. Jeśli chcesz tanio, szukaj z dala od atrakcji i szlaków wycieczkowych 😉
#4 – Noord-Brabant – Randstad na przedmieściach

Duże miasta – Eindhoven, Breda, ’s-Hertogenbosch – trzymają ceny na randstadzkim poziomie, a bliskość zachodu kraju winduje je jeszcze bardziej. Wieś nadal jest tańsza, ale i tu powoli dociera „fala” podwyżek. Do tego bardzo dużo samochodów, co oznacza spore wydatki na paliwo i podatki drogowe 🙁
#3 – Utrecht – Mała prowincja, wielkie ceny

Środek kraju, doskonały punkt dojazdowy i centrum akademickie. Niestety, to także oznacza jedne z najwyższych kosztów życia w kraju: od mieszkań po parkingi. Tu płacisz za bliskość wszystkiego – i nie masz dokąd uciec, bo taniej jest dopiero w sąsiednich prowincjach 🙁
#2 – Noord-Holland – Amsterdam i reszta

Gdyby nie Amsterdam, Noord-Holland mogłaby uplasować się znacznie niżej. Ale to właśnie stolica dyktuje ceny: drogie nieruchomości, drogie usługi, drogie życie. W mniejszych miastach taniej, ale wciąż drożej niż w wielu innych prowincjach. O Texelu i jego „ekskluzywnej ekonomii” opowiemy w dodatku.
#1 – Zuid-Holland – Portfel w stanie krytycznym

Haga, Rotterdam, Lejda, Delft – tłok, popyt, brak miejsca, a do tego najwyższe stawki podatków drogowych. Tu płacisz nie tylko za mieszkanie i jedzenie, ale też za samą możliwość oddychania powietrzem z widokiem na morze (albo bez widoku – to też kosztuje). Zuid-Holland jest niekwestionowanym liderem w kategorii „życie premium, nawet jeśli tego nie chcesz” 🙁
Dodatek specjalny: Wyspy Wadden – Liga Luksusowej Drożyzny

Choć formalnie należą do Friesland i Noord-Holland, ekonomicznie są w innej galaktyce. Tu życie jest jak luksusowy sport – piękne widoki, świeże powietrze, ale budżet musi być w formie olimpijskiej.
- Texel (Noord-Holland) – największa z wysp, raj dla owiec, piekło dla portfela. Tydzień wakacji potrafi kosztować tyle, co miesiąc życia w Drenthe.
- Vlieland (Friesland) – zero samochodów (poza wyjątkami), ale ceny takie, że i tak poczujesz się, jakbyś tankował codziennie.
- Terschelling (Friesland) – festiwale, turyści i ceny piwa jak w centrum Amsterdamu.
- Ameland (Friesland) – spokojniej, ale „marża promowa” jest wliczona w każdy rachunek.
- Schiermonnikoog (Friesland) – najmniejsza, najspokojniejsza, najdroższa – tu nawet mewy muszą się zrzucać na czynsz 😀

Słowo na koniec
I tak oto mamy całą mapę Holandii rozłożoną niczym menu w drogim sushi barze – od prowincji, gdzie życie kosztuje co miesiąc tyle co porządny rower z salonu, po takie, gdzie za cenę jednego metra kwadratowego mieszkania możesz kupić trzy działki w Drenthe i jeszcze postawić sobie altankę.
Ostatecznie wybór należy do Ciebie: możesz zostać w Zuid-Holland i płacić za każdy oddech morskim powietrzem, albo przenieść się do Groningen i mieć święty spokój, zakłócany jedynie okazjonalnym trzęsieniem ziemi.

Holandia to kraj mały, ale różnice między prowincjami są tak wielkie, że czasem trudno uwierzyć, iż mówimy o jednym państwie. Dlatego dobrze wiedzieć, że to, gdzie będziesz starzeć się na rowerze, może oznaczać różnicę między „kawa i stroopwafel codziennie” a „kawa raz w tygodniu i stroopwafel na specjalne okazje”.

Wniosek? Jeżeli chcesz żyć taniej – uciekaj w głąb lądu, jak najdalej od morza, wieżowców i centrów finansowych. Bo w Holandii, podobnie jak w życiu, najlepiej wychodzą ci, którzy nie boją się bocznych dróg i mało popularnych adresów 🙂

(holandia.online/wnl/foto(s):AI/archiwum)