W Polsce kolejna Barbórka, a w Holandii górnictwo od dawna nie istnieje. Dlaczego?

Aktualności | 04-12-2020 | 17:30

W Polsce, górnictwo jest jedną z branż przemysłu charakteryzujących się wysokimi przywilejami emerytalnymi oraz pensjami o 89% wyższymi niż średnia w pozostałych gałęziach gospodarki (dla porównania w Niemczech górnicy zarabiają tylko o 10% więcej niż pracownicy w innych zawodach – przyp.red.). Równocześnie największe firmy w branży, jak Kompania Węglowa, borykają się ze spadającą rentownością wydobycia i zadłużeniem. W latach 2010-2013 sektor węglowy w Polsce otrzymał łącznie ok. 22 mld zł pomocy publicznej w różnej postaci. Czy polskie górnictwo czeka scenariusz podobny do tego, jaki miał miejsce w Holandii?

W „początku” i „rozwinięciu” istnieje bardzo wiele analogii, więc może i „zakończenie” będzie podobne?

Początek

Wydobycie węgla w holenderskiej Limburgii (po raz pierwszy opisane przez kronikarzy w XII wieku), pierwotnie miało miejsce w okolicach Kerkrade. W dolinie rzeki granicznej De Worm, pokłady węgla leżały wręcz na powierzchni i wydobycie było dość proste, więc w okolicznych domostwach węgiel szeroko stosowano do celów grzewczych. W ciągu wieków, powstało tutaj wiele małych, prywatnych (rodzinnych) firm wydobywczych, będących zarzewiem nowoczesnego przemysłu górniczego.

Odkrywkowa kopalnia węgla

Prowincja Limburgia do 1900 roku miała charakter głównie rolniczy, i większość jej mieszkańców utrzymywała się z pracy na roli. Jednak dzięki powstaniu nowego przemysłu, w latach 1900-1930 obszar ten doświadczył głębokich zmian gospodarczych: rolnictwo straciło na znaczeniu, a ludzie nie musieli już szukać pracy w Niemczech czy Belgii. Wraz z dużym popytem na węgiel, pojawił się w regionie (równie duży) popyt na ręce do pracy.

Powstanie nowoczesnego przemysłu górniczego

Chwilę później i nieco głębiej w ziemi niż w Kerkrade, w okolicach ówczesnej wsi Heerlen odkryto kolejne bogate złoża węgla kamiennego. Rozwój techniki był już na tyle zaawansowany aby do nich bezproblemowo dotrzeć, a zasoby tak wielkie, że – w celu ułatwienia dostaw – zdecydowano się zbudować linię kolejową łączącą ten region z innymi częściami Holandii. Powstały też nowe, duże przedsiębiorstwa górnicze. Począwszy od 1927 roku, w południowej Limburgii uruchomiono dwanaście dużych kopalń węgla – większość w Heerlen, Kerkrade, i Brunssum. Obszar ten, został nazwany „zagłębiem górniczym” i zmienił się diametralnie: kopalniane budowle zawładnęły terenem, powstały nowe drogi, linie kolejowe, oraz enklawy mieszkalne wraz z zapleczem handlowym, usługowym, rozrywkowym.

Nowy przemysł

Kryzys i ponowny rozkwit

Po 1930 roku, przez globalny kryzys, wiele osób było znów bezrobotnych. Jednak po II wojnie światowej, przemysł górniczy w Holandii ponownie rozkwitł, i stan ten trwał aż do końca lat pięćdziesiątych. Zapotrzebowanie na siłę roboczą było znów duże, był też deficyt rąk do pracy. Kopalnie próbowały rozwiązać ten problem poprzez rekrutację w pierwszej kolejności rodzimych pracowników z Limburgii, oferując im wysokie wynagrodzenie, dobre warunki pracy, oraz dodatkowe bonusy za pracę pod ziemią. Rok 1958 był szczytowy w zakresie miejsc pracy w górnictwie: w różnych spółkach górniczych zatrudnionych było w sumie 58.000 osób, produkcja węgla szła „pełną parą”, i chciano uruchamiać nowe kopalnie.

Zaproszenie do pracy w kopalni

Heerlen – centrum górniczego zagłębia

W latach 1900 – 1930, wraz z burzliwym rozwojem górnictwa Heerlen przeistoczyło się z małej wioski w duże, tętniące życiem miasto. W 1900 roku było tutaj zaledwie 5000 mieszkańców, dziesięć lat później 12.000, w 1930-stym już 47000, a w 1968 roku – 76.000 (Heerlen liczy dziś około 96.000 mieszkańców – przyp.red.). Silny wzrost populacji w górniczych dzielnicach, wymusił powstanie nowych biur, magazynów, sklepów, banków i… klubów nocnych. A nowo założone spółki transportowe, dowoziły do pracy górników mieszkających daleko od kopalni – nawet aż z Brabancji Północnej. Do codziennego transportu osób, uruchomiono też dodatkową linię kolejową nazwaną „Miljoenenlijntje” – od kosztu budowy sięgającego (z powodu pagórkowatego ukształtowania terenu) ponad miliona guldenów za kilometr. Była to wtedy naprawdę ogromna ilość pieniędzy.

Holenderscy górnicy w październiku 1946 roku. Miejsce nieznane.

Na trzy zmiany, sześć dni w tygodniu

W dawnych czasach do pracy na kopalni przyjmowano chłopców już w wieku 14 lat. Nie było też potrzeby prowadzenia szkół czy kursów zawodowych dla przyszłych górników. Dopiero w 1929 roku wprowadzono pierwsze szkolenia, a po II wojnie światowej utworzono Ondergrondse Vakschool (OVS) – trzyletnią górniczą szkołę zawodową dla 17-latków. Pracowano na trzy zmiany, sześć dni w tygodniu: od poniedziałku do piątku po osiem godzin dziennie, a w soboty sześć godzin (płatne jak za osiem). W 1952 roku, produkcja wszystkich limburskich kopalń wyniosła łącznie ponad 10 mln ton węgla, transportowanego (obok kolei) specjalnie wybudowanym kanałem Julianakanaal (35 km długości) do portu Stein – drugiego po niemieckim Duisburgu największego portu śródlądowego €uropy. W 1961 roku, rozładowano tutaj ponad 7300 potężnych barek pełnych czarnego kruszywa, a z największej stacji rozrządowej w Susteren, dzień i noc odprawiano w głąb kraju długie, mocno obciążone pociągi z węglem.

Węglarz

Wszędzie używano węgla

W „najlepszych” latach 50-tych, gospodarstwa domowe w Holandii zużywały 4,2 mln ton węgla rocznie, a przemysł pochłaniał ponad 10 milionów ton. Największymi odbiorcami były przede wszystkim duże firmy, jak elektrownie, koksownie, czy kolej. Węgiel był niezbędny do produkcji prawie wszystkich dóbr konsumpcyjnych: odzieży, mebli, papieru, żelaza, a nawet… chleba. Również budownictwo nie mogło się bez niego obejść: węglem opalane były bowiem piece do produkcji cegieł i płytek.

Węgiel kamienny

Smutny koniec górnictwa

Aż do lat pięćdziesiątych, górnictwo było głównym źródłem bogactwa południowej Limburgii. W Heerlen, Kerkrade, Brunssum i okolicach, węgiel był nawet jedynym jego źródłem, gdyż nie było w tych miastach żadnego innego przemysłu. O tym, że poleganie regionu tylko na jednej branży może być bardzo dotkliwe w skutkach, przekonano się tutaj kilka lat później: ponieważ udział węgla w produkcji energii zaczął spadać na korzyść innych (reaktory jądrowe), oraz odnawialnych źródeł energii (wiatr, promieniowanie słoneczne, pływy i fale morskie, geotermia), w latach sześćdziesiątych uznano że wydobycie węgla jest nieopłacalne, i ostatecznie – w 1965 roku – ogłoszono zamknięcie wszystkich państwowych kopalń. Podobny koniec spotkał też w niedługim czasie (1969-1974) pozostałe dziewięć kopalni prywatnych. W efekcie, przez wiele kolejnych lat bezrobocie w Limburgii było znacznie wyższe niż w pozostałych prowincjach Holandii. Dziś jednak za węglem nikt już tutaj nie tęskni, choć niektóre z kopalń nadal zarabiają pieniądze. Jako podziemne muzea 😉

Bądź na bieżąco!

Dołącz do nas!

Udostępnij znajomym!

(holandia.online/wnl/zlsm.nl/demijnen.nl/Wikipedia/Internet/artykuł po raz pierwszy opublikowany na naszych łamach 28 listopada 2015 roku)