7 pytań do… Krzysztofa Wyszomirskiego – operatora kamery na wielu planach filmowych

Ponieważ wiatraczek.nl „kręci się” w Holandii, w ramach naszego cyklu mini-wywiadów „7 pytań do…” rozmawialiśmy jak dotąd o realizacji polskich marzeń w kraju wiatraków, kanałów i tulipanów. Okazuje się jednak, że po marzenia nie zawsze trzeba gdziekolwiek wyjeżdżać… Naszym dzisiejszym rozmówcą jest Krzysztof Wyszomirski – operator kamery na niezliczonej ilości planów zdjęciowych w Polsce i za granicą…

Jak zaczęła się Twoja fascynacja kamerą, czy też najpierw była fotografia?

Najpierw była fotografia. W liceum zacząłem chodzić na kółko fotograficzne. Tam uczyliśmy się podstaw robienia zdjęć, a także ich wywoływania. Fascynacja kamerą przyszła później. Już w wieku maturalnym rozpocząłem pracę na planach zdjęciowych jako dyżurny lub obsługa scenografii. Tam podglądałem pracę operatorów, podpytywałem ich co i jak powinno wyglądać, jak się uzyskuje zamierzony efekt, dlaczego robią to tak a nie inaczej. Stwierdziłem po pewnym czasie, że też chcę zostać operatorem, bo podoba mi się to, jak można wykreować świat, jaki nasz widz potem obejrzy.

Czasy w których zaczynałeś były chyba co najmniej trudne jeśli chodzi o sprzęt, klisze lub choćby samo wywoływanie filmów – jak udało się realizować te wyzwania?

Nie przesadzajmy (śmiech Laughing)…, kiedy ja zaczynałem wszędzie obecna była już cyfra, więc nie było kłopotu z wywoływaniem kliszy. Co prawda fofografowałem na kliszy, ale oddawałem ją do wywołania do laboratorium, ja sam, z wywołanej już kliszy, w domu wywoływałem zdjęcia. Zrobiłem sobie małą ciemnię w łazience i przez jakiś czas bawiłem się w domowe laboratorium.

Co w sztuce operatora kamery fascynuje Ciebie najbardziej?

To, jak dużo rzeczy, a raczej na jak wiele sposobów można przedstawić ten sam obraz. Mówi się, że co operator to inny obrazek i to prawda. Każdy z nas ma jakiś pomysł na zrealizowanie danego materiału i każdy robi to inaczej. Oczywiście warunkuje nas budżet, czas i pomysł na dany projekt, ale i tak można zrobić coś na wiele sposobów. Wiesz, to jest tak, pod koniec dnia, masz swiadomość, że zrobiłes coś, co potem obejrzy parę osób i zastanawiasz się czy im się spodoba. I kiedy dochodzisz do wniosku, że zrobiłeś to najlepiej jak umiałeś, to jesteś z siebie mega zadowolony.

Kiedy zrozumiałeś że hobby może stać się sposobem na życie, i jak zrealizowałeś swoje marzenie?

Jak juz mówiłem, zacząłem pracę na planie już w młodym wieku i tam wszystkiego się uczyłem, założyłem wtedy, że będę kiedyś sam operatorem i wziąłem sie do pracy. Wiele osób sądzi, że jak zaczynasz od zamiatania podłogi to musisz tam zostać, ja stwierdziłem, że nie chcę. Zacząłem robić różne rzeczy, poszedłem do szkoły, zacząłem pracować czasami jako asystent i tak powoli, powoli zacząłem robić zdjęcia. I póki co już mi to zostało (śmiech Laughing)… Oczywiście na swojej drodze spotkałem wiele osób, które mi pomogły, uczyły czy też dały szansę i za to jestem im bardzo wdzięczny.

Gdyby spojrzeć wstecz, jakie produkcje i osoby z planu wspominasz najchętniej?

Wspomnień jest zawsze dużo i u mnie, dość często warunkują je ludzie, z którymi przyszło mi pracować… Od 6 lat mam przyjemność pracować z jedną ekipą przy produkcji pewnego programu. Od lat widzimy się co tydzień i po trosze jesteśmy już jak rodzina, Ich zawszę będę wspominać z uśmiechem na twarzy. Miałem też kilka razy zdjęcia z ludźmi fantastycznymi i to jest to co zawsze będę mieć w pamięci. Jeżeli jest fajna ekipa, to nawet najgorszą produkcję wspominać będę dobrze, jednak ciąglę myślę o tym, że praca na Camerimage, gdzie filmowałem wywiady z operatorami, reżyserami i montażystami, na zawsze zostanie mi w pamięci. Mogłem tam porozmawiać z najlepszymi i prosto od nich czerpać wiedzę, to było coś wspaniałego.

Co chciałbyś jeszcze w życiu sfilmować, a czego nie udało się zrobić do tej pory?

Fabułę i reklamę samochodu, póki co robię telewizję, jakieś rzeczy korporacyjne i małe prywatne zlecenia. Jednak zawsze chciałem zrobić film fabularny i reklamę. To dla mnie wewnętrznie, jest skok do pierwszej ligi, w której chciałbym się znaleźć. Mam nadzieję, że cieżką pracą, dojdę kiedyś do tego.

Nasze siódme pytanie zawsze dotyczy Polaków w Holandii – co chciałbyś im przekazać?

Żeby zawsze wierzyli w siebie, bo ciężką pracą mogą dojść do celu. Najważniejsze to się nie poddawać.

(Pytania zadawał Tomek Piechocki/fotografie pochodzą z archiwum Krzysztofa Wyszomirskiego)