Autem po Holandii (1): kilka porad i przestróg

Wybierając się samochodem z Polski do Królestwa Niderlandów (nawet jeżeli jest to nasz pierwszy raz) przekonani jesteśmy, że na tyle znamy przepisy ruchu drogowego że powinniśmy bez problemu poruszać się po drogach Europy.

Jedna Unia, różne przepisy

Myśl ta wynika pewnie z przekonania, że polskie przepisy ruchu drogowego (jako że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej) nie powinny w zasadzie różnić się od np. niemieckich, belgijskich czy też holenderskich. Jednak dopiero na miejscu ścieramy się z rzeczywistością i okazuje się, że różnica w przepisach ruchu drogowego jest, i to zasadnicza, co też powoduje że nawet nieświadomie łamiąc tutejsze przepisy narażeni jesteśmy na drakońskie mandaty, które musimy płacić…

GPS to nie wszystko

Samo poruszanie się po autostradach nie sprawia nam praktycznie żadnych trudności, gdyż większość z nas wyposażona jest w urządzenia GPS, które prowadzą nas jak po sznurku do miejsca docelowego, informując jednocześnie o ograniczeniach, fotoradarach, itp. Jednak poruszanie sie po miastach Holandii wymaga już trochę większych umiejętności z uwagi na wszechobecnych pieszych, rowerzystów ze swoimi ścieżkami, dziwne skrzyżowania oraz brak miejsc parkingowych.

Święte krowy na dwóch kółkach 

Zderzamy się tutaj zarówno z wysoką kulturą jazdy, jak też sytuacjami, które są dla nas szokujące i wprawiają w osłupienie. Możemy się tu spotkać z nagminnym niestosowaniem kierunkowskazów, co wprowadza nas w nerwowy stan i reakcje typowe dla kierowców.

Kolejną rzeczą do której należy się niezwłocznie przyzwyczaić, to przepisy dotyczące udziału w ruchu drogowym rowerzystów i pieszych, które są tutaj święte (i bardzo dobrze). Należy na przykład bezwzględnie zatrzymywać się przed przejściami dla pieszych, gdy ci chcą przejść lub jeszcze nawet dochodzą do „zebry”. To samo jest z rowerzystami, którzy traktowani są tutaj jak święte krowy. Oni mają swoje ścieżki rowerowe, które bardzo często przecinają się z ulicami i niejednokrotnie z pierwszeństwem przejazdu. Sytuacje te w całości wybijają z rytmu jazdy „świeżych” kierowców pomimo tego, że miejsca te są oznakowane, a droga rowerowa ma najczęściej kolor czerwony.

Fotoradar – obowiązkowy element wystroju każdej ulicy

Poruszając się po Holandii szybko zintegrujemy się z „niedogodnościami”, których raczej nie spotkamy na polskich drogach. Ale chyba najgorzej będzie przyzwyczaić się do wiecznie spieszących się Holendrów, którzy w godzinach porannych jadąc do pracy bardzo często wymuszają, czy też nieprawidłowo włączają się do ruchu. Ale oni „mogą” bo spieszą się do pracy, a my nie, bo gdy my coś zmajstrujemy to właśnie oni lubią robić zdjęcia lub nagrywać całe sytuacje robiąc z tego użytek. Dodatkowy utrudnieniem dla rodzimych samochodziarzy są wszechobecne fotoradary – jest to chyba obowiązkowy element wystroju miast i ulic  Jednak należy przyjąć, że po pewnym czasie jazda po holenderskich drogach zrobi się przyjemna, i tylko splot jakichś wydarzeń drogowych, naszej niewiedzy i brawury może doprowadzić do sytuacji szokowo-mandatowej.

Jazda po alkoholu lub bez uprawnień grozi więzieniem

Bo np. jadąc jedną z ulic Leiden napotkamy tam sześć fotoradarów i łamiąc przepisy na każdym z nich (co jest możliwe – przekraczając nawet niewiele dopuszczalną prędkość – tolerancja wynosi 4 km/h) otrzymamy mandat w wysokości około €600, a dlaczego? A dlatego, że jeżeli w krótkim odstępie czasu popełniasz to samo wykroczenie, twój mandat mnożony jest przez dwa. Przykład bardziej drastyczny: jeżeli zdarzy ci się prowadzić pożyczony samochód (na holenderskich blachach), znajdując się po alkoholu, i dodatkowo brać udział w kolizji lub wypadku drogowym, to z uwagi na stan wydychanego powietrza samochód ten przestaje być objęty obowiązkowym ubezpieczeniem (które de facto posiada) – sytuacja taka, bardzo często kończy się odsiadką. Dokładnie to samo dzieje się, gdy jeździmy wprawdzie na trzeźwo, ale bez uprawnień (!)

Podrzucą cię do bankomatu

To są drobiazgi o których się nie mówi, ale dotyczą one nas – obcokrajowców – bardzo często. Nie zapominajmy też o jednej podstawowej rzeczy – mandaty płacimy na miejscu. Policja posiada nawet stosowne urządzenia gdy chcesz zapłacić kartą, mogą też cię podwieźć do bankomatu, a jak nie masz środków płatniczych to cię zwyczajnie zamykają.

Mandaty dotkliwe nawet dla Holendrów

Jednak pomimo tych wszystkich kłód na drogach, fotoradarów, rowerzystów itp. ogólnie po holenderskich drogach jeździ się bardzo dobrze. Z tym zastrzeżeniem, że należy mieć świadomość, że za popełnione wykroczenia zapłacimy bardzo wysokie mandaty. Ich kwoty są dotkliwe nawet dla Holendrów, dlatego należy pamiętać co ile kosztuje.

Przekroczenie dopuszczalnej prędkości

Wysokość mandatu za przekroczenie prędkości jest zróżnicowana, i zależy od tego czy poruszamy się po autostradzie, terenie zabudowanym lub niezabudowanym. Należy jednocześnie pamiętać, że tolerancja błędu wynosi tylko 4 km/h, oraz że do każdego otrzymanego mandatu doliczą nam €7,- kosztów administracyjnych (2016).

Na „podwójnym gazie”

No i na koniec jeszcze jazda w stanie nietrzeźwości… W Holandii dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi to – 0,5%o, choć w przypadku kierowców posiadających prawo jazdy krócej niż 5 lat i motorowerzystów w wieku do 24 lat, jest to już tylko 0,2%o. Prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu karane jest grzywną.

Ponadto należy wiedzieć, że jeżeli wydmucha się 1,3%o i więcej, to wysokość grzywny orzekana jest przez sąd. Może on zarówno zatrzymać prawo jazdy, jak też orzec inną karę.

Podsumowując, w Holandii (i wszędzie indziej) przestrzegajmy przepisów ruchu drogowego, i nie próbujmy dogadywać się z Policjantami – bo nam się to NAPRAWDĘ nie opłaca.

SZEROKOŚCI życzę!

Ciąg Dalszy Nastąpi…

Piechocki

Tomek Piechocki
(24 lutego 2016, Alphen aan den Rijn, Holandia)

Jeden komentarz do “Autem po Holandii (1): kilka porad i przestróg

Możliwość komentowania została wyłączona.